niedziela, 24 lipca 2011

Kalisz...

Legenda o powstaniu Kalisza

Było to ze dwa tysiące lat temu, a może i więcej, gdy w miejscu dzisiejszego Kalisza szumiał bór odwieczny - puszcza dzika i ogromna. Przedzielony rzeką ciemny las ukazywał tu i ówdzie płaskie, zdradliwe polany ogromnych bagien.
Pewnego dnia, gdy słońce miało się ku zachodowi, niezwykły trzask i dudnienie przerwały przedwieczorną ciszę. Na wzgórze wbiegł potężny król tej krainy - ogromny, płowy tur. Stanąwszy na szczycie, zgoniony i utrudzony, dyszał ciężko i chylił ku ziemi rogaty łeb. W zgiętym, skrwawionym karku tkwiły dwie strzały i złamane drzewce oszczepu. Władca puszczy, raniony śmiertelnie, lecz jeszcze gotowy do walki, stał chwilę
w ostatnich blaskach słońca, nim wreszcie runął olbrzymim cielskiem na garb piaszczystej wydmy. Wtedy to puszczą targnęła ogromna wrzawa - zwycięski, pierwszy tu krzyk ludzkich głosów. Z trzech stron ciemnego boru, wśród wściekłego ujadania psów, wbiegły na polanę trzy różne gromady wojów.
Na czele stanęli mono wsparci w strzemionach trzej wodzowie, zdziwieni podobnie jak ich ludzie tym niespodziewanym spotkaniem. Ręce ich, wsparte na toporzyskach i na głowniach brązowych mieczów, gotowe były do ciosu. I nagle stało się to, co dzieje się wśród ludzi, gdy zawiść omroczy głowy. W walce o prawo do ubitego zwierza zwarły się trzy zbrojne hufce i rozległ się srogi krzyk: ,,Kali! Kali!” To potomkowie Lecha, Czecha i Rusa, wędrujący w poszukiwaniu ziemi do osiedlenia, nie poznawszy się, staczali zaciekły bój o tura.
Nim wieczór wyszedł z borów, zwycięscy Lechici zawładnęli łupem i wydmą na polanie,
a w dali milkły głosy pokonanych. Na wzgórze wszedł pachoł zbrojny w krzemieniem nabijaną palicę i na ogromnym rogu zagrał zwycięski hejnał.
Wódz Lechitów upodobał sobie wielce to obronne miejsce wśród błot. Utrudzony, rozbił na wzgórzu obóz, a nim ruszył dalej, posadził dąb święty i zbudował dworzyszcze.
Tak powstało miasto, które od bojowych okrzyków w czasie bitwy, a może od okolicznych mokradeł i bagnisk Kaliskiem zwanych od słowa ,,kał”, które ,,błoto” oznaczało - nazwano Kaliszem. Jego herbem stał się wizerunek pachoła dmącego w róg, zaś herbem całej Kaliskiej Ziemi - głowa tura.


Treść legendy zaczerpnięta z książki pt. ,,Baśnie i legendy kaliskie”, Eligiusz Kor-Walczak, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1986.


Zdjęcia prywatne robione w Kaliszu na Zawodziu
No i jak mówiłam coś z moich dzieł:) Jak widać na pierwszych trzech zdjęciach.... Moje dzieło czyli Basia.
No dobra,dobra.... Na pierwszym widać też mojego ślubnego:)










3 komentarze:

barbaratoja pisze...

Nigdy tam jeszcze nie byłam, jakoś zawsze za krótko w Kaliszu jesteśmy;-0

curiously pisze...

Zmienił się adres mojego bloga i jak się dowiedziałam w obserwowanych wyświetla się, że blog został usunięty. Dlatego jeśli masz w obserwowanych stary adres curiously_ma.blogspot.com zmień proszę na balagany.blogspot.com. Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

i jak uciągnęli ta bale ??? ;-)