wtorek, 7 października 2014

Basia...18 lat

Dokładnie 18 lat temu zostałam obdarowana najwspanialszym skarbem na świecie.
Najwspanialszym dla mnie.
Zagrożenie ciąży. Najpierw 3 dniowy pobyt w szpitalu a potem prawie 3 miesięczny do samego porodu. No dobra nie porodu tylko do cesarki bo maleństwo nie dość że tyłkiem w dół to jeszcze po skosie. A potem zaskoczenie. Tyle się nasłuchałam o nieprzespanych nocach, kolkach, grymasach itp a tu nic. Dziecko nie płacze prawie wcale, Żadnych większych problemów. Dopiero na roczek nieco marudna bo załapała pierwsze przeziębienie. Dalej też bez zmian. Nie tupie nogami domagając się czegoś, nie marudzi, nie ma napadów złości ani nic. Jest pogodna i nie sprawia problemów. Mówić zaczęła ładnie i wyraźnie nie za szybko i nie za późno. Nie bywały problemy ze spaniem.
Mogę szczerze powiedzieć że byłam bardzo zaskoczona brakiem jakiś problemów. Nie to żebym tych problemów pragnęła.

Basia sobie rosła i rosła. Nadal jakoś bez problemowo. Owszem raz pomalowała kredkami ścianę ale wyjaśniłam że to brzydko i że lepiej na kartkach bo ściany nie zabierzemy by pokazać babci. Więcej się nie powtórzyło. Raz rzuciła przekleństwem usłyszanym od jakiś nastolatków na przystanku. Usiadłam i opowiedziałam wymyśloną bajkę o chłopcu co mówił brzydko i nikt nie chciał z nim rozmawiać. Dopiero teraz gdy jest już duża czasami jej się jakaś cholera wymknie a i to sporadycznie.
 
Nigdy nie było problemu z ubieraniem. Może dlatego że od kiedy tylko potrafiła wybierać dawałam jej możliwość wyboru. Oczywiście nie "Weź coś z szafy" . Przygotowywałam sobie dwa komplety ubran i pytałam które chce. Zawsze działało. Ja zadowolona i Basia tez bo szła w tym co "chciała".
Lubiłam szyć jej ciuszki. Nawet koszulki bawełniane jej szyłam. Pamiętam że bardzo lubiłam ją w sukience z fartuszkiem który uszyłam na wzór noszonych przez dzieci w serialu "Domek na prerii"
Miała też szyte bluzy, spodnie, kurtkę, futerko, czapki....

Lubiłam z nią rozmawiać. Od kiedy się urodziła mówiłam do niej. Stawiałam ją na stole w specjalnym leżaczku i np jak robiłam obiad opowiadałam jej co robię. Wiem że nie rozumiała ale może właśnie dlatego potem mówiła ładnie i wyraźnie. Jadła a nie robiła am, Jeździła autem albo samochodem a nie bum bum.....
Myślę że to taki trochę mój sukces.
Popełniałam też błędy. Czasami za bardzo rozpieszczałam. Bywałam zbyt ostrożna. Zresztą ciągle się boję że coś mogło by jej się stać. Może dlatego że kiedyś w krótkim czasie (niecały rok) straciłam kilka ważnych osób a potem po małej półtora rocznej przerwie znów kilka.

Od zawsze lubiłam robić Basi zdjęcia. A właśnie nie napisałem czemu właśnie imię Barbara wybrałam. To imie mojej mamy. Nigdy dwie Basie nie miały okazji się spotkać czego bardzo żałuję. Barbara Iwona.... Iwona po mojej jedynej kuzynce jaką posiadam:)


Codziennie chodziłyśmy na spacer. Ja opowiadałam jej różne historie ona zadawała pytania a ja odpowiadałem. Od zawsze dużo rozmawiałyśmy. Nigdy nie robiłam przed nią tajemnic. Wyjaśniałam skąd się biorą dzieci i wyjaśniałam w miarę zrozumiale wszytko  co chciała wiedzieć.
I tak lata mijały, Basia rosła. Nie jest idealnie ale nie jest źle. Dogadujemy się chyba dobrze.
Kocham ją jak nikogo na świecie. 

Wszystkiego najlepszego Basiu:* 

 Roczek

2 lata 
 

 3 lata

 4 lata
 5 lat
 8 lat
  9 lat
 11 lat

 15 lat (żeby nie było to zdjęcie z urodzin)

 16 urodziny

17 urodziny 
18 urodziny 
Z kuzynką i kuzynem 
 Z przyjaciółmi.
 Z traktorem:))))
Z przyszywaną ciocią czyli moją przyjaciółką Marysią
 


2 komentarze:

Mariolka... pisze...

Stu lat dla Barbary!!!

vairatka pisze...

Joasia, aż się popłakałam... Przepięknie napisałaś to wszystko!!!! Masz wspaniałą córkę i przyjaciółkę :) Sto lat Basiu!!!!!
A na fotce z tortem 3 latka - wygląda zupełnie jak Zosia :P